Cierpię na syndrom nadmiernego myślenia. Często analizuję kilka wątków jednocześnie i rozkładam je na czynniki pierwsze. Mój mózg pracuje wtedy na najwyższych obrotach i mam wrażenie, że z uszu leci mi gorąca para.
Analizowanie przeszłości i planowanie przyszłości
Za bardzo się wszystkim przejmuję. Bez przerwy analizuję przeszłość i podejmowane przez siebie decyzje. Myślę o tym, co zrobiłam źle i co mogłabym w sobie zmienić, żeby nie popełniać tych samych błędów. Jednocześnie cały czas snuję refleksje o przyszłości, o swoich życiowych celach i marzeniach. Martwię się, że nie uda mi się osiągnąć tego, co sobie zaplanowałam. Boję się, że trafię w wir przeciętności i nudy, że nic nie będzie mnie cieszyło i ciągle będę nieszczęśliwa. Obmyślam wszystkie możliwe opcje i ścieżki, którymi mogę pójść, wizualizując sobie w głowie konsekwencje i skutki swoich potencjalnych wyborów.
Carpe diem i YOLO vs. nadmierne myślenie
Mam świadomość tego, że liczy się chwila, która trwa i że to ona decyduje o dalszym biegu zdarzeń. Trzeba żyć tak, jakby jutra miało nie być i w 100% skupiać na tym, co może się przydarzyć dzisiaj. Carpe diem i te sprawy, każdy wie o co chodzi. Ja też wiem, mało tego, zgadzam się z tym, a jednak ciągle nie potrafię żyć tu i teraz. Raz na jakiś czas udaje mi się to osiągnąć i w pełni skoncentrować się na teraźniejszości, jednak dzieje się to zdecydowanie za rzadko. Zazwyczaj błądzę myślami po różnych miejscach, przywracam w głowie ważne zdarzenia, słowa i gesty. Niektórych spraw nie da się wymazać z pamięci. One ciągle wracają i mącą w podświadomości. Czasem mam wrażenie, że jakieś demony oplatają mnie z każdej strony i nie pozwalają zrobić żadnego kroku do przodu. Moja głowa ciągle jest gdzieś w chmurach, co gorsza, najczęściej w cumulonimbusach.
Reset umysłu i sztuka olewania problemów
Chciałabym zmienić swoje podejście. Mam pełną świadomość błędnego koła, w które sama się wpędzam. Szukam jakiegoś sposobu, pewnego rodzaju wyłącznika, który pozwoli mi zamrozić te wszystkie męczące myśli. Chciałabym zresetować umysł i skończyć raz na zawsze ze snuciem czarnych scenariuszy. Olać sytuacje, na które nie mam wpływu, które są w pełni zależne od czynników zewnętrznych, a moje kontemplacje są w tym przypadku jedynie stratą czasu. W tym celu zapisałam się nawet na warsztaty „Przestanę się zamartwiać jeszcze w 2018 roku”. Serio, kupiłam już bilet! Podobno dowiem się tam jaka jest różnica między produktywnym, a bezproduktywnym martwieniem się i do czego w ogóle jest nam ono potrzebne. Omówimy tam różne sposoby myślenia oraz funkcje smutku i bezradności. Będę robić notatki, więc na pewno podzielę się z Wami nabytą wiedzą!
Spotkałyśmy się raz przez chwilę.Wierzę ze wszystko co zrobisz uda Ci się w 99% i tego życzę.
Dziękuję! Bardzo miło wspominam tamtą podróż 😍