Date Archives maj 2021

Jak być dorosłym? Poproszę instrukcję!

Uff, udało się – dotarłam do miejsca zwanego dorosłością. Odhaczyłam już kilka kluczowych punktów na trasie. Wyprowadziłam się z domu rodzinnego, znalazłam pracę, którą naprawdę lubię, obroniłam magisterkę, nakręciłam swój film dokumentalny. Powinnam chyba czuć satysfakcję, radość, może nawet dumę. Osiągnęłam przecież wszystko to, co zaplanowałam sobie kilka lat wcześniej. Tymczasem jestem totalnie zbita z tropu. Cel mojej wieloletniej tułaczki okazał się rozwidleniem dróg (albo rondem turbinowym). Stoję, rozglądam się i kompletnie nie wiem, gdzie się teraz udać. 

To wszystko? To już właśnie ta wymarzona dorosłość? 

Jestem rozczarowana. Kiedyś wyobrażałam sobie dorosłość zupełnie inaczej. Myślałam, że to taki czas, kiedy jest się wolnym i radosnym, chodzi się po pieniądze z bankomatu (które oczywiście nigdy się nie kończą) i cały czas można robić to, na co ma się ochotę. Myślałam, że ma się wtedy stuprocentową kontrolę nad swoim życiem, bo przecież można jeść lody przed obiadem i wracać do domu, kiedy jest już całkiem ciemno.

Zderzenie z rzeczywistością było dość bolesne.

Czytaj dalej

Kiedy chora ambicja zmienia się w pracoholizm

Moja chora ambicja znowu wygrała pojedynek z rozsądkiem. Dołożyłam sobie tyle obowiązków, że zabrakło mi czasu, by jeść i spać. Koncentrowałam się wyłącznie na zadaniach do wykonania. Po odhaczeniu jednego, od razu brałam się za kolejne. Aby nie popaść w pracoholizm (i/lub nie paść na zawał przed ukończeniem 30 roku życia), postanowiłam przełączyć się na tryb slow i sprawić, by ostatnie mordercze dni odeszły w niepamięć.

Chora ambicja – może czasem warto zwolnić?

W końcu miałam czas odsapnąć, odizolować się od irytujących mnie bodźców i porządnie się wyspać. Dopieszczałam każdą najdrobniejszą czynność powolnego poranka i leżałam w dresach, delektując się owocowym koktajlem. Postanowiłam się dotlenić, dlatego spakowałam plecak, chwyciłam aparat i wyruszyłam na długi, samotny spacer. Nie pamiętam, kiedy mogłam po prostu iść przed siebie i nie patrzeć na zegarek. Przemierzać ulice, odkrywać nowe miejsca i obserwować.

Na co dzień jestem w biegu, tworzę w głowie kolejkę zadań do wykonania. Nie mogę przestać myśleć o obowiązkach i kolejnych sprawach do załatwienia. Tym razem było jednak zupełnie inaczej. Czułam się wolna. Jakbym nie należała do tego świata i przeniosła się do równoległej rzeczywistości. Podpatrywałam codzienne czynności warszawiaków i starałam się jak najlepiej uchwycić wyjątkowe momenty. Pierwszy raz od bardzo dawna miałam dzień tylko dla siebie. Wszystko robiłam wyłącznie dlatego, że CHCIAŁAM, a nie MUSIAŁAM. I choć miasto tętniło życiem, to ja byłam poza tym wszystkim, a czas kompletnie mnie nie dotyczył. Przemieniłam się w niewidzialnego obserwatora i przyglądałam się miastu przez obiektyw.

Czytaj dalej