Przez długi czas nie lubiłam siebie. Mój wewnętrzny głos ciągle podcinał mi skrzydła i krytykował mnie na każdym kroku. Bez przerwy chciałam coś udoskonalać, byłam niespełniona i wiecznie niezadowolona. Pewnego dnia postanowiłam to zmienić, spróbować w końcu się polubić i w pełni zaakceptować.
Piekło perfekcjonisty
Perfekcjonizm ma oczywiście swoje zalety. To dzięki niemu jestem stosunkowo pracowitym człowiekiem, podejmuję się nowych wyzwań i lubię stawiać wysoko poprzeczkę. Ciągle chcę się rozwijać, potrafię sama się motywować i nigdy nie poddaję się bez walki. Perfekcjonizm ma jednak swoją czarną stronę i może zamienić życie w piekło. U mnie powodował on potrzebę bycia idealną w każdej możliwej dziedzinie życia. Bez przerwy wyznaczałam sobie bardzo ambitne cele i denerwowałam się, gdy nie udawało mi się ich osiągnąć. Czułam ciągły niedosyt i zawsze miałam wrażenie, że robię coś niewystarczająco dobrze.